Drużyna Citronex UKS Basket Zgorzelec przegrała (67:77) w niedzielę 9 stycznia kolejny mecz rozgrywany w rewanżowej rundzie I Ligi Koszykarskiej Kobiet. Przeciwnikiem były akademiczki z AZS Politechnika Korona Kraków, z którymi zgorzelczanki wygrały na wyjeździe. Mieliśmy nadzieję, że skoro tak dobrze poszło zgorzelczankom w Krakowie, to równie dobrze pójdzie im na własnym terenie.
Co prawda akademiczki świetnie sobie radziły w pierwszej rundzie, skutkiem czego znajdują się na czele tabeli ale wiadomo, że Cytrynki na własnym terenie bywają nieobliczalne. Radosnej niespodzianki nie było, chociaż pierwsza połowa mogła dawać nadzieję. Pierwszą kwartę wygrały gospodynie 18:15, zaś druga zakończyła się remisem 16:16. Na przerwę zespoły schodziły przy trzypunktowej przewadze Cytrynek (34:21). Było to efektem przyzwoitej skuteczności rzutowej (42 proc.) przy nieco niższej krakowianek (39 proc.). Niestety wszystko zawaliło się w trzeciej odsłonie. Miejscowe przegrały ją różnicą aż 10 punktów (14:24). Przed decydującą odsłoną na tablicy wyników oglądaliśmy więc stan 48:55. Mimo sporej straty zawodniczki Citronexu wzięły się jednak ostro do roboty. Po serii 7:0 wyszły na prowadzenie 59:58, lecz nie udało się jej utrzymać. Widać było, że dziewczynom zwyczajnie zaczyna brakować sił. Przeciwniczki zaś dysponujące dłuższą ławką, mogły częściej rotować zawodniczkami. Przeciwstawienie zmęczenia i relatywnej świeżości przyniosło nieuniknione skutki. Zgorzelczanki przegrały mecz 67:77. Jak wynika ze statystyk w drugiej połowie spotkania skuteczność Cytrynek w zdobywaniu punktów z gry spadła do 35 procent (45 proc. przeciwniczki). Rywalki górowały także skutecznością w rzutach dwupunktowych: zgorzelczanki miały 35 proc., zaś krakowianki 51 proc. Po wymęczonym zwycięstwie nad ostatnią drużyną w tabeli, czyli PZU Ślęzą II MOS Wrocław, zgorzelczanki wróciły na równię pochyłą.
Citronex UKS Basket: Barbara Łachacz 20, Patrycja Lipniacka 17, Joanna Pawlukiewicz 15, Natalia Ferenc 9, Wiktoria Marcinów 4, Wiktoria Boks 2.
Trener Piotr Pietryk o meczu: Dlaczego tak dobrze szło i zdechło? Zwyczajnie nie ma zdrowia, gramy w ósemkę. Pozostałe chore. Zabrakło nam Eli Paździerskiej, żeby Basia Łachacz mogła odpocząć. W pierwszej połowie dała z siebie wszystko. Na drugą połowę zabrakło tlenu i trochę straciliśmy impet a czwarta kwarta pokazała właśnie, że mamy za krótką ławkę przy takim stylu bronienia, jaki preferujemy. Kiedy więc mieliśmy przejść na pressing na całym boisku, to zabrakło sił co było widać w ostatnich dwóch minutach. Oprócz Paździerskiej dotkliwym brakiem jest absencja Pauliny Żuk. Odbiło się to na postawie Joasi Pawlukiewicz, która pod koniec meczu wyraźnie straciła na dynamice. Czy otrzymamy wzmocnienia? Trudno powiedzieć. Wydawałoby się, że przy takiej liczbie kobiecych zespołów koszykarskich nie powinno z tym być kłopotów, a jednak rynek jest opustoszały. Następny mecz rozegramy za tydzień z MUK-sem Poznań.
J.G.